23 maja 2008

8.

W ciągu ostatnich tygodni, dni wydaje mi się, że żyję w innej czasoprzestrzeni, że wszystkie zegary źle chodzą, oszukują, za bardzo się spieszą. Próbuję dogonić uciekający czas. Nie jestem w stanie go ujarzmić, obłaskawić, przeniknąć. Ciągle cierpię na chroniczny brak sekund, minut, godzin, dni. Odnoszę wrażenie, że jakbym miała dodatkowe dziesięć minut, dodatkową godzinę, to ze wszystkim zdążyłabym bez najmniejszego problemu. A tak to ciągle gonię, ciągle się gdzieś śpieszę, sama się w tym wszystkim zapętlam. Chodzę niewyspana, zmęczona, zła. Moje dni mają ostatnio zupełnie inny rytm. Niezmiennie ten sam: pisanie, pisanie, pisanie, pisanie... Przy życiu trzyma mnie tylko 1 myśl: jeszcze tylko 2 i pół tygodnia i koniec. Bylebym wytrzymała do 9 czerwca.

Brak komentarzy: