25 sierpnia 2008

33.

Stan mojego ducha w ostatnim czasie doskonale podsumowała Drew Barrymore, wypowiadając w piątkowym filmie te słowa:

"I'm 21 years old. That's almost 30. I still haven't accepted that this is my life. I wish I could be dumb and then I wouldn't know better. And I could be happy and stop hoping. And I'm telling you this like you're interested in my boring life."

"Riding in cars with boys"

Pasują jak ulał. Wprawdzie jestem troszkę starsza, ale nie jestem pewna czy akurat w tej sytuacji przemawia to na moją korzyść...

Zupełnie nie rozumiem z jakiego powodu ktoś, kto widzi się mnie parę razy w roku może uważać, że ma prawo mówić mi, co powinnam robić i jak powinno wyglądać moje życie. I miałam dziś wielką ochotę wykrzyknąć, że mam swój własne plany i nikomu nic do tego. Nie jestem jeszcze pewna, co z nich stanie się rzeczywistością. Możliwe, że nic. Taki scenariusz też biorę pod uwagę. Wiem jednak na pewno, że nie zapiszę się na kurs stylizacji paznokci, a za zarobione na manicurze pieniądze nie opłacę studiów na filologii angielskiej w Olecku na Suwalszczyźnie...

15 sierpnia 2008

32.

Za oknem skończyla się kolejna burza tego lata. Jeszcze tylko sierpniowy deszcz srebrnymi perełkami turla się po parapecie. Letni deszcz to nie jest jednak takim zwykłym "byle-jakim" deszczem... O, co to, to nie! Deszcz w lecie jest pachnący i ciepły. Tego dźwięku spadających kropli nie sposób pomylić z niczym innym. Poprzez otwarte na calą szerokość okno w parze z lekkim chłodem dociera ten niepowtarzalny aromat powietrza przesyconego wilgocią i nutkami przeróżnych zapachów. Wciąż od nowa zachwycam się tą wonią. A padający deszcz zupełnie mi w tym nie przeszkadza...

13 sierpnia 2008

31.

To wszystko miało być zupełnie inaczej. Moje życie miało wyglądać zupełnie inaczej. Parę dni temu rozmawiałam z kimś, kto, tak mi się wtedy wydawało, uświadomił mi parę rzeczy o mojej osobie w ostatnim czasie. Trzeba coś robić, trzeba ruszyć dalej i zadbać w końcu o samą siebie. To sobie w końcu przy pomocy A. uświadomiłam. Przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Po tej rozmowie bardzo długo myślałam, całą noc o tym myślałam, układałam w głowie plan i wtedy mi się wydawało, że pojęłam co powinnam zrobić, że wiem, co będzie dla mnie najlepsze. Dopuściłam do siebie myśl, że powinnam wyjechać z miasteczka G., że tak naprawdę nic tu mnie nie trzyma, że tylko marnuje sobie tutaj życie nic nie robiąc. Należy stąd jak najszybciej wyjechać, zabrać chłopaków i wyjechać.
Doskonale wiem, że muszę rozegrać to jak należy: po kolei, bez pośpiechu, powoli i z rozmysłem, nie śpieszyć się. Najpierw muszę znaleźć taką pracę, z której będę w stanie się utrzymać, potem znaleźć jakieś małe i tanie mieszkanie do wynajęcia, urządzić się i się przenieść. Wszystko to brzmi bardzo pięknie i wydaje się takie proste.
No właśnie, ze mną jest taki kłopot, że dużo łatwiej mi jest o czyms pomyśleć, ułożyć sobie to w głowie, wymyślić i wyobrazić jak to powinno i będzie wyglądało, niż potem wprowadzić to w życie. Przeglądałam wczoraj nawet kilka ogłoszeń. Dobrze wiem, co chciałabym w zyciu robić, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie będę mogła tego robić. No więc co mogę robić? jaki zawód jestem w stanie wykonywać? nie wiem. Znalazłam parę ogłoszeń, które wydawały się być w porządku. Ale oczywiście nie spisałam żadnego adresu, maila, nie wykonałam żadnego telefonu. Dlaczego? bo się boję. Z całego serca chciałabym, ale się boję. Wiem, że powinnam, że muszę, ale paraliżujący strach tam w środku nie pozwala mi zrobić żadnego ruchu. Teraz mogę okłamywać samą siebie, mogę wmawiać sobie, że przecież nie mogę sie przeprowadzić, bo nie mam pracy. Dużo łatwiej jest nic nie robić i tylko wyobrażać sobie, jak to mogłoby być, żyć w świecie iluzji i wyobraźni. Łatwiej mi mieć marzenia niż skonfrontować je z rzeczywistością. Jeśli nie zacznę, nie spotka mnie porażka, a tego boję się najbardziej. Doskonale wiem, że jakbym zaczęła coś robić to nie byłoby już odwrotu, jeśli powie się "A", to potem należy powiedzieć "B", "C" i tak cały alfabet. To czasami jest cholernie trudne. Jeśli podejmie się jakąś decyzję, to trzeba być niestety konsekwentnym.
Wiem, że jak się stąd wyprowadzę to już tu nie wrócę. Nie mam do czego tu wracać, nie przyznam się do porażki. Nie dam satysfakcji niektórym ludziom. Zdaję sobie sprawę, że popełniłam duży błąd wracając tu 3 lata temu po skończeniu studiów. Teraz to bardzo wyraźnie widzę. Już 2 raz go nie popełnię. Z resztą nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki. Ale patrząc z 2 strony zamierzam wrócić do Ł. City. Już sama się w tym gubię.
Nikomu jeszcze nie powiedziałam, że chcę wyjechać. Nie wypowiedziane nie istnieje. Powiedzenie o tym komuś by mnie w jakiś sposób zobowiązywało do dalszych kroków. A może też trochę boję się reakcji otoczenia. Będę musiała bronić własnego zdania, przekonywać wszystkich, że mam rację, że dobrze wiem, co robię. Tak, wiem, nie jestem asertywna i sama nie wiem, czy dobrze robię. Doskonale jednak zdaje sobie sprawę, że parę znajomych osób to przeczyta. Mam nadzieję, że zrozumieją, że dużo prościej jest mi to napisać niż wypowiedzieć.
Na razie "wymyśliłam", że poczekam z tym wszystkim do końca wakacji. Znając mnie to pewnie potem przełożę termin na koniec roku, a później do wiosny. I tak będę oddalała ten kamień milowy, że w końcu zostanę w mieście G. już na zawsze. Sama, samotna i nieszczęśliwa, ale "bezpieczna".

6 sierpnia 2008

30.

Jest cudnie. Prawie. Rano obudził mnie deszcz. Nocami nie opuszcza zmęczenie, a sen jak na złość nie przychodzi.


Codziennie przemierzam tę samą drogę. Zajmuje mi to zaledwie 5 minut. Patrzę na ludzi, którzy ciągle gdzieś biegną... W jaki sposób mam wybrać, w którą stronę biec koniecznie,gdy uczucia moje pozbawione są ostrości?


Tylko nocami siedzę i obserwuję gwiazdy. Chociaż noce nie są już ciepłe, jest przyjemnie. Może to kubek gorącej owocowej herbaty ogrzewa. Chwile ciszy i spokoju. Niech trwają...

Nie składam już tego co się rozsypało. Nie myślę o tym. Nie robi to już na mnie takie wrażenia jak kiedyś. Może dlatego, że teraz widzę więcej. Wciąż przytomnie. Jest cudnie. Bo przecież jutro musi należeć do mnie...

Czemu piszę, że jest cudnie, jeśli wszystko jest nie tak...?

29.

Przez parę ostatnich dni budzę się mając w głowie ten wiersz. Tak zupełnie bez powodu. Nie słyszałam go już bardzo dawno. To aż dziwne, że tak dokładnie pamiętam jego treść. A przecież pochodzi on z "młodzieńczych" czasów, z których nie jestem dumna, o których chcę zapomnieć. I na pewno nie można tego nazwać kunsztem poetycznym.

"SALEM"

A kiedy wszystko straci sens
I nie będzie już dokąd iść
Nie będzie o co walczyć
Kogo kochać
Gdy każdy krok naprzód
Będzie obojętny
Spojrzenia nic nie będą znaczyć
I uśmiechy też już nic
Gdy uczucia przestaną
Obchodzić kogokolwiek
A łzy nie będą płynąć
A serce nie będzie cierpieć
Wtedy będę wiedziała
Że dusza umarła
Tylko ciało jeszcze nie.

3 sierpnia 2008

28.

Bardzo dziwnie to wszystko się układa. Nieraz tak bywa, że jeden i ten sam dzień może być powodem przeogromnego smutku i nieopisanej radości. Dokładnie tak było rok temu. Coś się wtedy skończyło, by zacząć mogło się coś nowego.

3 sierpnia 2007 roku odeszła ode mnie Freya:



aby w moim życiu mogli pojawić się Chłopacy:



I naprawdę nie wiem czy dzisiejszego dnia bardziej tęsknię za Nią, czy cieszę się, że mam Ich.

Czy można odczuwać w tym samym czasie dwa tak przeciwstawne sobie uczucia?

1 sierpnia 2008

27.

I tak pod koniec dnia zastanawiam się po co w ogóle był ten dzisiejszy dzień, co przyniósł ciekawego, co JA dziś zrobiłam pożytecznego. I na te wszystkie nasuwające się pytania mam tylko jedną odpowiedź NIC. Tak naprawdę to mogło go w ogóle nie być. 1 sierpnia 2008 mógłby w ogóle nie istnieć.
Spędziłam dzień zupełnie bezproduktywnie. Najchętniej w ogóle nie wstawałabym z łóżka, tylko spała. A jak już wstałam, to odbijałam się to od jednej, to od drugiej ściany, non stop potykałam się o własne nogi, potrącałam ludzi. Nie byłam w stanie zmusić się do czegokolwiek, zapanować nad swoim ciałem, nad swoim umysłem. Czułam się mała, niezauważalna, niepotrzebna, nieatrakcyjna, brudna, głupia. Nadal się tak czuję. Nienawidzę tego u siebie.
Nienawidzę takich dni. Takie dni jak ten dzisiejszy w ogóle nie powinny się zdarzać.