6 sierpnia 2008

30.

Jest cudnie. Prawie. Rano obudził mnie deszcz. Nocami nie opuszcza zmęczenie, a sen jak na złość nie przychodzi.


Codziennie przemierzam tę samą drogę. Zajmuje mi to zaledwie 5 minut. Patrzę na ludzi, którzy ciągle gdzieś biegną... W jaki sposób mam wybrać, w którą stronę biec koniecznie,gdy uczucia moje pozbawione są ostrości?


Tylko nocami siedzę i obserwuję gwiazdy. Chociaż noce nie są już ciepłe, jest przyjemnie. Może to kubek gorącej owocowej herbaty ogrzewa. Chwile ciszy i spokoju. Niech trwają...

Nie składam już tego co się rozsypało. Nie myślę o tym. Nie robi to już na mnie takie wrażenia jak kiedyś. Może dlatego, że teraz widzę więcej. Wciąż przytomnie. Jest cudnie. Bo przecież jutro musi należeć do mnie...

Czemu piszę, że jest cudnie, jeśli wszystko jest nie tak...?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nie ma sensu udawać czegoś czego nie ma...ja ostatnio tego się nauczyłam i wpisuję to na czołową listę:)