19 maja 2008

6.

Dziś od rana pada deszcz. Przez uchylone okno słyszę mistyczny odgłos kropel uderzających o parapet. Idealnie współgrają one ze stukotem klawiszy i muzyką wydobywającą się z głośników. Jest późno.
Pada deszcz. Jest już po pierwszej w nocy. Przez uchylone okno słyszę, jak cicho jest na jednej z głównych ulic G., przy której mieszkam.
Pada deszcz. Szelest kropli za oknem miesza się z cichością oddechów i delikatnym mruczeniem śpiących koło mnie kotów. Obracam się nieznacznie na krześle, spoglądam przez ramię. Nadal śpią. Jedynie cienie na ich pyszczkach drgają delikatnie. Przesuwam lampkę, aby nie świeciła im w oczy.
Pada deszcz. Niezbyt natarczywie, monotonnie. Usypiająco. Potrącony kubek, przypomina o swoim istnieniu. Uciszam go ręką. Słyszę, jak koty poruszają się przez sen.
Pada deszcz. Odsłaniam firankę, otwieram szeroko okno i wpatruję się w czarne niebo bez gwiazd. Jeszcze przez chwilę zaciągam się tym niewiarygodnym wprost zapachem wilgotnego, zimnego nocnego powietrza. Lubię deszcz, szczególnie nocą. Pada…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

deszcz:) uwielbiam:) pozdrawiam