8 lipca 2008

20.

Chociaż masz 27 lat i mniej więcej pookładane w głowie, co chcesz w życiu robić, jak to wszystko powinno wyglądać to tak naprawdę wychodzą z tego 2 rzeczy: Gówno i nic. Wszędzie ograniczenia - ta straszna małomiasteczkowa mentalność, brak pieniędzy, brak pracy, ba nawet brak jakichkolwiek perspektyw na jej znalezienie, brak zrozumienia i wsparcia ze strony rodziny, za to ciągłe awantury i szantaże emocjonalne. W takiej "rozmowie" wcześniej czy później jesteś stawiana pod ścianą jednym krótkim: "jeśli nie zrobisz tak, jak ja tego chcę, sama będziesz płaciła wszystkie rachunki". I co można powiedzieć w takiej sytuacji? Nic. Zupełnie nic. To nie jest tak, że nie chciałabyś być samodzielna, nie oglądać się na nikogo, sama decydować o sobie, nie prosić się ciągle o pomoc i o pieniądze. Bardzo byś tego chciała. Najbardziej na świecie. Tylko to nie jest Ci niestety dane. Jeszcze nie. Oni myślą, że takie frazesowe stwierdzenia załatwią sprawę, rozwiążą wszystkie problemy. Nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą. W rzeczywistości to tylko pogarsza sytuację. Rośnie w tobie złość, potworna złość. Któregoś dnia już nad nią nie będziesz potrafiła zapanować i wybuchniesz z potworną, niekontrolowaną wręcz siłą. Na razie zaciskasz zęby, w ciszy ściskasz pięści aż do krwi i nie robisz nic. Bo nic zrobić nie możesz.

Dziś dla odmiany zdecydowałam, że położę się spać w miarę wcześnie. Dobranoc...

Brak komentarzy: