4 lutego 2009

48.

Mam taką jedną starą fotografię – nazwijmy ją „ja jako trzylatka” – uśmiechnięta dziewczynka otoczona zabawkami, ale z bardzo smutnymi oczami, bardzo spragniona miłości:

Od kilku lat co chwilę spoglądam na to zdjęcie i staram się uważnie jej słuchać. Czasami spełniam jej pragnienia, a czasami wysłuchuje po prostu tego, co chce mi powiedzieć o swoich potrzebach i marzeniach. Trochę ją tym wysłuchiwaniem wyciszam, uspokajam. Czasami mówię, że spróbuję nie ulec jej kaprysom, bo według mojego „dorosłego” już osądu są one szkodliwe, za drogie, tuczące itp. Ale mam ochotę być z tą małą w kontakcie i już nie przyznawać z góry racji dorosłej, od dziś 28-letniej już Aleksandrze. Czasami jest to bardzo trudne, ale jakże przyjemne…

Dziś mija kolejny rok. Pytam małą Olę, czy coś się w naszym życiu zmieniło. Czas na doroczne podsumowanie. Wnioski nie są niestety zbyt optymistyczne – stagnacja trwa od kilku lat i zmian nie widać.

Niedopite wino, resztki ciasta na talerzykach. Pojawiły się tu dziś tylko 2 osoby, ale te 2 najważniejsze. Teraz jednak jest tu sama, a urodzinowa depresja zbiera swoje największe żniwo.

Najwidoczniej to cholerne poczucie osamotnienia odczuwa się dwa razy mocniej we własne urodziny. Wszystkiego najlepszego, Ola…

Brak komentarzy: