30 maja 2008

11.

Ostatnio nic nie przychodzi mi tak łatwo jak płacz. Dzisiaj płacz praktycznie w samo południe. Płacz w wielkiej samotności. Płacz bez ukrywania twarzy, bez najcichszego dźwięku, zwyczajne płynięcie łez. Potok łez. Płakałam tak, że całe policzki miałam mokre, a chwilami nie potrafiłam złapać oddechu. Dlaczego? Z jakiego powodu? Naprawdę nie wiem...
Koty patrzyły na mnie ze strachem i zaciekawieniem. W końcu odeszły i zostawiły mnie samą.

Ostatnie pieniądze z portfela przeznaczyłam na nowy żel pod prysznic o zapachu czekolady. I naprawdę nieistotne jest to, że dołączył do 3 pozostałych, które stoją już w mojej łazience.

Widzę u siebie niepokojące oznaki początku "wielkiej otchłani rozpaczy", a to raczej nie wróży niczego dobrego.

Nie jestem dzisiaj muzyką. W mojej głowie, w moich myślach, we mnie panuje smutna cisza.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jak płaczę to towarzyszy mi przy tym muzyka, zazwyczaj smutna, dołująca...i płaczę potokami łez....ostatnio tez często płaczę...tylko ja wiem dlaczego...niestety...