2 czerwca 2008

12.

Wczoraj, przeszukując szafę w poszukiwaniu jakiegokolwiek stroju, który nadawałby się w ogóle do wyjścia (ostatnio mam z tym bardzo duży problem), natknęłam sie na moje ukochane jasnozielone spodenki. Kupiłam je prawie równo 3 lata temu. Był to piękny czas, kiedy bardzo schudłam po chorobie i w końcu wyglądałam tak jak bym tego chciała. Niestety potem równie szybko odzyskałam byłą figurę. No ale wracając do spodni. W ciągu tych 3 lat wiele razy bezskutecznie próbowałam się w nie wcisnąć. Zawsze kończyło się to kompletną porażką i załamaniem nastroju. Wczoraj coś mnie tknęło i przymierzyłam je ponownie. Nie robiłam sobie żadnych nadziei. Jak wielkie było moje zdziwienie i radość, kiedy okazało się, że pasują wprost idealnie. Nadszedł ich powtórny czas. Opinają się wprawdzie trochę tu i ówdzie, ale to raczej dodaje im tylko uroku. Czyżbym miała figurę, taką jak 3 lata temu? Nie, to niemożliwe. A może... Mam zamiar w nich chodzić z dumą. Nie interesuje mnie, że mają kolor, który obecnie nosi 90% dziewczyn. Moje spodenki zostały zakupione dużo wcześniej i nie hołdują obecnej modzie. Z drugiej strony całkiem przyjemnie będzie wmieszać się w ten barwny tłum, stać się niewidoczną pośród tylu kolorów.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hehe ja ostatnio miałam podobną historię, tylko moje spodnie okazały się dużo za duże, ale kupowałam je za czasów ciąży...
ściskam i życzę miłego noszenia ślicznych spodenek:)